Krzysztof Kamil Baczyński Pokolenie

Interpretacja wiersza Pokolenie

      Przyroda jest obecna w utworach literackich na różne sposoby. Czasami stanowi tło wydarzeń, innym razem współistnieje z planem wydarzeń rozgrywających się w przestrzeni człowieka, a bywa, że staje się swoistym bohaterem i zasadniczym punktem odniesienia życia człowieka i zbiorowości.
      W wierszu Pokolenie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego natura - ujęta w plastyczne i dynamiczne obrazy piękna i obfitości - mocno kontrastuje z obrazami tego, co dzieje się w przestrzeni wojny. Na tym tle poeta snuje refleksje o sytuacji moralnej pokolenia odbywającego specyficzną, wojenną edukację. Baczyński zadaje również pytania o przyszłość i problem pamięci, dając wyraz obawom, czy przyszłe pokolenia będą pamiętały o tym, co stało się udziałem pokolenia wojennego.
      Wiersz Baczyńskiego ma nieprzypadkową, trójczłonową konstrukcję. Jej pierwsza część (strofy 1-5) oparta jest na kontraście i opozycji.
      Silny kontrast widać już w pierwszej strofie.

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury - palcom czy włosom
podobne - suną drapieżnie w mrok.

      Wspomniany kontrast zostaje jednak rozmyty, ponieważ piękno przyrody zostało już naznaczone specyficznym sposobem widzenia podmiotu lirycznego. W idylliczny obraz drzew, dojrzałej ziemi, kłosów i chmur wkradły się skojarzenia antropomorficzne (brzuchy, palce, włosy). Tak zazwyczaj piękna przyroda zaczyna się przeistaczać w naturę drapieżną, ale jest to przede wszystkim kwestia nie przyrody samej w sobie, ale konsekwencja sposobu jej postrzegania przez człowieka.
      Kolejne strofy zostały skonstruowane analogicznie - na zasadzie paralelizmu obrazowego.

Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.

Kwiaty to krople miodu - tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.

      Widać jednak w strofie drugiej istotną różnicę: sygnalizowany niepokój z pierwszej strofy uległ transformacji w pełen grozy obraz zwisającej ze świerku obciętej głowy. Tym razem nie ma już rozmycia kontrastu, ale występuje on tutaj w całej rozciągłości, oparty na zestawieniu metafory misy ziemi pełnej owoców i wstrząsającego, bardzo konkretnego obrazu rzeczywistości wojennej.
      Z kolei między strofą czwartą a piątą pojawia się dodatkowo nie tyle kontrast, ile opozycja: to co nad ziemią (niebo, samoloty) i to, co pod ziemią (korzenie, ludzka krew).

Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.

Pod ziemią drżą strumyki - słychać -
Krew tak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.

      Pomiędzy tym, co na górze i tym, co na dole, usytuowani są jeszcze żyjący ludzie o wilczych twarzach - co stanowi prostą metaforę wyrażającą zjawisko daleko posuniętej dehumanizacji.
      Druga część utworu (strofy 6-9) zbudowana została w oparciu o anafory stroficzne uruchamiające tematykę wojennej edukacji młodego pokolenia.

Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
Któremu kości kijem złamano,
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble - krew.

Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi - źli troglodyci.

Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.

      Wprowadzone anafory i powtórzenia wywołują efekt nieprzypadkowy, a mianowicie pewnego rodzaju podniosłość, która bardzo szybko ulega rozbiciu poprzez drastyczne obrazy wojennych okrucieństw (wykłute oczy, kije) i poprzez stwierdzenia określające zatrważający proces przemiany człowieka w istotę człekokształtną. Druga część lirycznego szkicu obrazu pokolenia wojennego kończy się metaforą przemiany serca w kamień, co w czytelny sposób wyraża proces zobojętnienia, zatraty tego wszystkiego, co powinno być ostoją człowieczeństwa.
      Trzecia część tekstu zawiera odniesienia do przyszłości. Pojawia się tutaj niepokój o pokolenia następne, które być może nie będą pamiętały o tym, co przeżywało pokolenie wojenne.

I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop obmyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.

      Strofa zamykająca wiersz osadzona jest na dwóch metaforach. Pierwsza z nich - wąż ciszy - jest oryginalnym ujęciem motywu vanitas w perspektywie międzypokoleniowej. Druga - karty iliady - uruchamia pytanie o pamięć jako w zasadzie jedyny wyznacznik sensu cierpienia. I jest to pytanie zamknięte dużą dozą wątpliwości.
      Wiersz Pokolenie napisany został 22 czerwca 1943 roku, po upadku powstania w getcie warszawskim i po rozstrzelaniu wuja, Adama Zieleńczyka, zasymilowanego Żyda. Baczyński odczuł w bardzo wyraźny sposób pewnego rodzaju osaczenie, które dotknęło jego bliskich i stało się niemal namacalne.


Powrót na stronę główną
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI