Krzysztof Kamil Baczyński Spojrzenie

Interpretacja Spojrzenia

      Wiersz Spojrzenie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego jest wglądem wewnątrz siebie. Lustro jest tylko pretekstem, może zewnętrznym impulsem zatrzymującym uwagę podmiotu lirycznego na samym sobie.

Nic nie powróci. Oto czasy
już zapomniane; tylko w lustrach
zsiada się ciemność w moje własne
odbicia — jakże zła i pusta.

      Jest to w jakiejś mierze spojrzenie w sytuacji krańcowej, w obliczu zagrożenia śmiercią, w momencie, gdy tak naprawdę liczą się sprawy zasadnicze, a człowiek uświadamia sobie prawdy ostateczne.
      Niezwykle intrygujące jest uświadomienie sobie przez podmiot liryczny obecności w jego wnętrzu czterech subosobowości.

O znam, na pamięć znam i nie chcę
powtórzyć, naprzód znać nie mogę
moich postaci. Tak umieram
z pół-objawionym w ustach Bogiem.
I teraz znów siedzimy kołem,

      Podmiot liryczny stwierdza, że nie jest w stanie poznać do końca samego siebie. Nie wie, kim może się stać, w jakim kierunku rozwinie się jego "ja". Fragment ten interpretowany w kontekście innych wierszy wojennych Baczyńskiego wyraźnie nawiązuje do problemu skutków moralnych wojny i kwestii zmierzania człowieka w kierunku dehumanizacji i stawania się istotą reagującą na poziomie odruchów pierwotnych.
      W kolejnej strofie pojawia się również apokaliptyczny obraz przestrzeni otaczającej podmiot liryczny.

i planet dudni deszcz — o mury,
i ciężki wzrok jak sznur nad stołem,
i stoją ciszy chmury.

      Metafora kojarząca deszcz z dudniącymi planetami ma wydźwięk hiperbolizujący. Z drugiej strony kreowana jest mikroprzestrzeń dotycząca podmiotu liryczny. Porównanie wzroku do sznura nad stołem przywołuje skojarzenia z myślami samobójczymi.
      I ponownie wraca kwestia subosobowości podmiotu lirycznymi.

I jeden z nas — to jestem ja,
którym pokochał. Świat mi rozkwitł
jak wielki obłok, ogień w snach
i tak jak drzewo jestem — prosty.

A drugi z nas — to jestem ja,
którym nienawiść drżącą począł,
i nóż mi błyska, to nie łza,
z drętwych jak woda oczu.

A trzeci z nas — to jestem ja
odbity w wypłakanych łzach,
i ból mój jest jak wielka ciemność.

I czwarty ten, którego znam,
który nauczę znów pokory
te moje czasy nadaremne
i serce moje bardzo chore
na śmierć, która się lęgnie we mnie.

     Pierwsza z nich to człowiek wpisany w świat, kochający go miłością prostą i wielką.
      Drugi - to człowiek nienawidzący, dzierżący w ręku nóż.
      Trzeci to ten, za którym ktoś płakał.
      I wreszcie czwarty - który zostanie przez podmiot liryczny ponownie nauczony pokory i człowieczeństwa.

Powrót na stronę główną
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI