Jan Renswil Piechotą z Syberii

Rozdział 1. Syberia inna

      - Alosza! Gdzie jesteś?
     - Tu, mama.
     - Tu? Gdzie tu? A może tam?
     - Nie, mamuszka. Tu jestem.
     - A co robisz?
     - Pomagam „Janu”.
     - No dobra. – zamruczała pod nosem bardziej do siebie niż do syna. Ach ten jej syn. Kochany Alosza. W maju skończy 14 lat. Od czterech lat wychowuje się bez ojca.
      Tu westchnęła głęboko i boleśnie, bo cztery lata nie umniejszyły jej tęsknoty i poczucia samotności. Przez myśl przemknęły obrazy dawnego szczęścia, które tak szybko, niemal z dnia na dzień prysnęło. Słowo „szczęście” brzmi bądź co bądź umownie, bo oznaczało ciężką pracę, lata niedojadania, przenikające do płuc mrozy. Ale jednak było to szczęście u boku silnego męża, pełnego humoru, pięknie grającego na harmoszce.
      I wtedy przyszli oni, jakże ich tam nazywali – bolszewicy. Jakiś nowy, dziki świat, pozbawiony zasad. A mąż twierdził, że oni chcą sprawiedliwości i lepszego życia. Tak, życia. A jemu przynieśli śmierć...
     - Mama! Słyszysz mnie? – dobiegł z dołu głos chłopca.
     - Słyszę!
     - Jan pyta, czy oprócz studni są tu jeszcze jakieś źródła czy mokradła.
     - A po co mu to wiedzieć?
      Przez chwilę była cisza. Wiera domyśliła się, że Alosza konsultuje z Janem odpowiedź. I rzeczywiście za chwilę zabrzmiał głos chłopca:
     - No bo jeśli są jakieś źródła, to woda może się po pewnym czasie przedostać do piwnicy i będzie nam kapało niemiłosiernie.
      Wiera uśmiechnęła się na te słowa, przejęte żywcem od Jana i brzmiące bardzo fachowo.
      - Nie ma źródeł. Jest za to wystarczająco śniegu - odpowiedziała z uśmiechem.

Rozdział 2. Gdzie jest twój dom?