Interpretacja wiersza Wydaje mi się samym bogom równy
Oda patograficzna Safony
Wiersz Safony, rozpoczynający się od słów Wydaje mi się samym bogom równy, to jeden z najbardziej przejmujących i nasyconych emocjami liryków w historii literatury. Ten krótki utwór, znany również jako Fragment 31[1], stanowi mistrzowskie studium namiętności, zazdrości i fizycznego objawienia silnych uczuć.Utwór Safony przedstawia stany psychosomatyczne ("głosu z krtani wydobyć nie mogę", "dreszcz przenika ciało", "ciemno mi w oczach", "słyszę w uszach szum przejmujący", "oblana potem", "blednę"). Tych stanów doświadcza podmiot lircyzny.
Uczestnikami sytuacji są trzy sylwetki liryczne: podmiot liryczny (nie tylko możemy, ale musimy go utożsamić z autorką tekstu), adresat liryczny, którym jest kobieta adorowana przez mężczyznę - to jest właśnie owa trzecia postać liryczna.
Pierwsza strofa natychmiast ustawia ton całego wiersza.
Wydaje mi się samym bogom równy
mężczyzna, który siadł naprzeciw ciebie,
słowa twoje przyjmuje z zachwytem,
w oczarowaniu.
Podmiot liryczny nie odczuwa do mężczyzny nienawiści, lecz w przypływie bolesnego podziwu,
deifikuje[2] go.
Stwierdzenie, że jest on "równy bogom", nie jest wyrazem szacunku, ale gorzkim uznaniem jego uprzywilejowanej pozycji. Boskość
mężczyzny polega na jego zdolności do spokojnego obcowania z ukochaną – może on słuchać jej "słodkiego głosu" i "czarującego śmiechu",
co dla osoby mówiącej jest już niemożliwe.
mężczyzna, który siadł naprzeciw ciebie,
słowa twoje przyjmuje z zachwytem,
w oczarowaniu.
Słodkim uśmiechem budzisz w nim pragnienia,
lecz w piersi mej drży serce pełne lęku,
i gdy na ciebie patrzę, głosu z krtani
dobyć nie mogę,
zamiera słowo, dreszcz przenika ciało
albo je płomień łagodny ogarnia
ciemno mi w oczach, to znów słyszę w uszach
szum przejmujący.
Oblana potem, drżąca, zalękniona
blednę jak zwiędła, poszarzała trawa,
i już niewiele brak, abym za chwilę
padła zemdlona.
Ze wszystkim jednak trzeba się pogodzić.
(tłum. Janina Brzostowska) lecz w piersi mej drży serce pełne lęku,
i gdy na ciebie patrzę, głosu z krtani
dobyć nie mogę,
zamiera słowo, dreszcz przenika ciało
albo je płomień łagodny ogarnia
ciemno mi w oczach, to znów słyszę w uszach
szum przejmujący.
Oblana potem, drżąca, zalękniona
blednę jak zwiędła, poszarzała trawa,
i już niewiele brak, abym za chwilę
padła zemdlona.
Ze wszystkim jednak trzeba się pogodzić.
Wspomniane wyżej doznania psychosomatyczne są pochodną miłości i zazdrości, zaś wiersz jest swoistą próbą autoterapii.
-
Tytuł Fragment 31 to naukowe oznaczenie wiersza, pochodzące z edycji krytycznych dzieł Safony. Większość jej twórczości zaginęła i przetrwała jedynie w postaci takich fragmentów, którym filolodzy nadali numery porządkowe w celu identyfikacji.
-
Deifikacja oznacza tu nadawanie człowiekowi cech boskich.
