Literatura polska okresu 1989-2022

Między latami 1989 a 2022

      Coraz wyraźniej widać, że rok 1989 i koniec ery komunistycznej w Polsce to bardzo wyrazista cezura i pretekst do tego, aby spojrzeć na całość literatury od roku 1989 po rok 2022, szukając określonych tematów, trendów i rozwiązań artystycznych.
      Oczywiście pojęcie wyrazistości cezury jest względne, gdyż w przypadku wielu twórców, którzy podążali już w czasach PRL-u własną, niezależną drogą, można właściwie mówić o continuum.

Giganci polskiej literatury w nowym czasie

Zbigniew Herbert - zaangażowanie, którego nie było wcześniej

      Takim przykładem kontynuacji jest twórczość Zbigniewa Herberta (ur. w roku 1924 we Lwowie, zm. w 1998, w jego żyłach po ojcu płynęła krew ormiańska). Tu jednak trzeba zwrócić uwagę na fakt, że przemiany wywołane rokiem 1989 miały istotny wpływ na poetę, który - mimo poważnych chorób - angażował się politycznie (inicjator zbiórki pieniężnej na pomoc Czeczenii, list otwarty do prezydenta Busha z protestem przeciw obojętności wobec losu Kurdów, ...).
      Jednocześnie Herbert publikuje: w Paryżu wydał w roku 1990 tomik Elegia na odejście, ale już tomik Rovigo ukazał się w Polsce w roku 1992, zaś w roku śmierci pojawiły się Epilog burzy i 89 wierszy.
      Z oczywistych względów tego rodzaju zaangażowanie polityczne Herberta po roku 1989 nie byłoby możliwe wcześniej, w okresie komuny, kiedy to wiele swoich wierszy pisał Herbert do szuflady. Musiał jednak przecież z czegoś żyć, więc też znalazł odpowiednią posadę i na tym jego zaangażowanie się skończyło. Ale przemiany w kraju obudziły w nim aktywistę, chociaż był już mocno schorowany i miał problemy z alkoholem.

Czesław Miłosz - w stronę popkultury

     

Pokolenie baby boomers i jego kręgi tematyczne

Jeszcze raz tematyka wojenna i uchodźcza

      O pokolenie młodszy Stefan Chwin (ur. 1949 r. w Gdańsku) opublikował sporo książek w latach 80., ale jego najważniejsza powieść pojawiła się w roku 2005. Hanemann był sporym zaskoczeniem, gdyż wyeksploatowany - zdawałoby się - temat II wojny światowej ujęty został w sposób nieoczekiwany, a ważny, bowiem II wojna światowa, a właściwie jej końcówka (styczeń 1945, moment ataku armii radzieckiej na Gdańsk) widziane są oczami zwykłych mieszkańców Gdańska będących Niemcami. Takie spojrzenie literackie unaoczniło ważny, a przecież spychany na dalszy plan fakt, że ofiarami zmagań wojennych są przede wszystkim zwykli ludzie, bez względu na to, po której stronie przyszło im żyć.

      Hanemann zaś przecisnął się wśród ludzi siedzących pod ścianą, i wymijając tekturowe walizki, plecaki, paczki z pościelą, toboły, skrzynki z dorobioną żelazną rączką, doszedł do końca rampy [...], powietrze zadrżało i huk pękającego szrapnela zmieszał się z jazgotem pryskających szyb. Tłum na placu zakołysał się, bardziej chyba przerażony wrzaskiem zranionej kobiety, niż łoskotem wybuchów, które długą serią rozsypały się nad kanałem. Deszcz odłamków zaszeleścił po wodzie i zabrzęczał po szklanym dachu magazynu. Dziewczynki krzyczały przeraźliwie, widząc na śniegu, parę kroków od rampy, czarny rozmazany ślad, który ciągnął się za nogą kobiety wleczonej przez matkę wołającą o pomoc. Pani Walmann zagarnęła je ramionami, ojciec osłonił tobołem, ale one, wtulone w płaszcz matki, wciąż krzyczały, ogłuszone hukiem, świstem wirującego żelaza, pękaniem blachy rwanej odłamkami. Szrapnele, jeden po drugim, rozbłyskiwały nad wieżą kapitanatu.
      Jeszcze przenosiło, jeszcze nie trafiały, ale już w lornetach obserwatorów na wzgórzach Müggau te drobne rozbłyski, zapalające się na linii podziałki między cyfrą 5 a cyfrą 10, te rozbłyski, zakwitające bezgłośnie nad budynkami magazynów i kratownicami dźwigów w Neufahrwasser (echo wybuchów dolatywało na wzgórza dopiero po paru chwilach), zmieniały się w komendę; celowniki haubic ustawionych na Zigankenbergu przesuwano o jeden, dwa milimetry w lewo, tak by następne pociski podawane przez amunicyjnych, poszybowały prosto na dachy po prawej stronie ognia.


      Te dwa akapity wyraźnie kontrastują ze sobą. W pierwszym pojawia się pełen dramatyzmu obraz ludzkiego udręczenia, płaczu dzieci, próby ich ochrony przez rodziców. W drugim - w suchej stylistyce budowany jest obraz machiny wojennej, dostrajania celowników, większej precyzji w ostrzale. Tu nie ma ludzkich uczuć, empatii, współczucia. Jest brutalny chłód, przygotowanie ognia artyleryjskiego i tyle.
      I dla Chwina nie jest ważne to, co było priorytetem w okresie komunizmu. Chwin pokazuje cierpienie zwykłych Niemców. W okresie PRL-u taki tekst by nie przeszedł. Niemcy to wróg i dla tego wroga nie ma litości bez wględu na to, kim był, jaki był i co robił w czasie wojny i wcześniej.
      Podstawowym środkiem stylistycznym Chwina są wyliczenia, przede wszystkim obejmujące przedmioty. Człowiek widziany jest wśród rzeczy i z rzeczami, czuje z nimi silną więź, ale też cierpi, kiedy musi się z nim rozstać. Bywa, że je niszczy, tak jak Schultz, tłukący wszystko, co znajdowało się w jego mieszkaniu, aby nie dostało się w ręce tego wschodniego bydła - jak mówi o Polakach. I tu znowu widać czujność narratora, który równie mocno broni się przed stereotypami, jak i przed łagodzeniem spojrzenia na trudne sprawy. Schultz nienawidzi świńskich Polaków, ale Hanemann, który widział na własne oczy jego dzieło zniszczenia, nie krył oburzenia i odrazy do postawy Schultza. Ludzie są po prostu różni, a do której nacji należą, jest to kwestia drugorzędna. Pierwszorzędna jest kwestia ich moralności, wrażliwości i człowieczeństwa. A to - mimo wszystko - nie zależy od przynależności narodowej.
      Wracając do kwestii przedmiotów, to sposób budowania obrazu relacji między człowiekiem a przedmiotami jest rzeczywiście kwestią artystyczną zasadniczą dla Chwina. Pisarz pokazuje relacje z przedmiotami ludzi, którzy muszą szybko opuścić swoje miejsce zamieszkania i niewiele rzeczy mogą zabrać ze sobą. Kobiety dotykają czule i po raz ostatni tkanin, kórych nie zabiorą z sobą, pięknych płaszczy, które muszą ustąpić miejsca tym brzydszym, ale bardziej praktycznym i nierzucającym się w oczy. A potem, kiedy w mieszkaniach pojawią się nowi lokatorzy, ich relacje z przedmiotami będą wyglądały inaczej: czasami pojawi się odraza do tego co obce, innym razem piękno przedmiotu przyciągnie wzrok i przełamie odczucia negatywne.

Milenialsi, czyli pokolenie Y publikuje swoją wersję świata

Subkultura dresiarzy w powieści Doroty Masłowskiej

      Jeśli typowe skojarzenia z milenialsami podpowiadają, że jest to pokolenie zuchwałe, to Dorota Masłowska okazała swoim debiutem - powieścią Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną (2002)- zuchwałość artystyczną. Główny bohater i zarazem narrator (Silny) posługuje się slangiem dresiarskim, łączącym w sobie wszelkiego rodzaju deformacje składniowo-fleksyjne ze specyficzną leksyką nasyconą wulgaryzmami i - co ciekawe - ze swoistą metaforyzacją, która częstokroć wyraża przekonanie Silnego, że posiadł on pewnego rodzaju mądrość życiową, a nawet coś na kształt filozofii splecionej ze światopoglądem lewicowo-anarchicznym. Nie ma co ukrywać, że pokolenie baby boomers (a więc roczniki powojenne) może mieć problemy z odbiorem natłoku wulgaryzmów z dominacją sfery seksualnej i z poczuciem, że Silny jest nieustannie pod wpływem amfetaminy, chyba że akurat nie ma dostępu do narkotyków i jest w głodzie. Prawdopodobnie podobne dylematy mogłoby mieć pokolenie X (czyli dzieci baby boomersów).
      Za eksperyment literacko-filozoficzny Doroty Masłowskiej możemy uznać wprowadzenie siebie jako bohaterki utworu widzianej oczyma Silnego, który ma wrażenie, że jest wkręcany w jakąś absurdalną sytuację. Bohaterka-autorka zatrudniona jest jako sekretarka na komisariacie policji i to ona próbuje mu uzmysłowić, iż rzeczywistość, w której funkcjonują, jest scenografią z papieru, a tak naprawdę to jej nie ma. Silny przeżywa koszmar i próbuje zweryfikować, jak naprawdę jest z tą rzeczywistością i rzuca się na mur, który zdaje się być z papieru. Z zewnątrz wygląda to jak próba samobójcza.
      Tymczasem naszkicowana sytuacja jest znakomitym literackim ujęciem problemu ontologii postaci literackiej i świata przedstawionego. Te elementy wszak w jakiś sposób istnieją, chociaż de facto mają wyłącznie charakter wirtualny. Ale różnica między wirtualnością literatury a przemijalnością rzeczywistości materialnej nie jest w gruncie rzeczy zbyt duża

Powrót na stronę WSPÓŁCZESNOŚĆ